wtorek, 26 lipca 2011

Indonezja - Jawa

Aloha! Selamat pagi ( dzien dobry )! Po Sumatrze przyszedl czas na Jawe.  Na Jawe i sen, poniewaz do tej pory tylko snilismy o takim zyciu:) Juz od pierwszej chwili Jawa przywitala nas cieplo i serdecznie. Szczegolna radosc sprawila nam zdecydowanie szybsza komunikacja na wyzszym poziomie. Jeszcze bardziej urzekla  nas miejscowosc Pangandaran w ktorej spedzilismy az 5 dni.

Pangadaran usytuowany na wschodnim krancu zachodniej czesci Jawy, nad Oceanem Indyjskim, zachwycil nas przepiekna plaza, idealna woda z ogromnymi falami i dzika zwierzyna biegajaca swobodnie po bialym piasku. W 2006 roku fale tsunami spowodowaly ogromne zniszczenia i byly przyczyna spadku turystyki na wiele lat. Obecnie wciaz powstaja nowe Hotele i miejscowosc powraca do zycia. Czas spedzony tam uplynal nam  zarowno leniwie jak i na sportowo. Po slodkim nicnierobieniu Kacha zobaczywszy cudowne fale stwierdzila, ze grzechem byloby nie sprobowac serfowania a Lukasz wybral bieganie. Zabaw wodnych nie bylo konca. Odwiedzilismy tez pobliski Taman National Pangandarn mieszczacy sie tuz przy plazy i bedacy siedliskiem malp, gibonow, reniferow oraz wezy. Bylismy swiadkami ciekawego zjawiska. Pewna malpa otworzyla zamek w torebce mlodej indonezyjskiej dziewczyny, wyjela portfel i na swoich zwinnych malpich lapkach uciekla na drzewo. Tam otworzyla portfel i zaczela wyrzucac z niego po kolei pieniadze, karty kredytowe, dokumenty. Miala co wyrzucac, gdyz dziewczyna na godzine przed plazowaniem byla w bankomacie i wyjela pieniadze wakacje:) To byl istny deszcz pieniedzy, ktore spadaly prosto na plaze, a co gorsza do oceanu. Przerazona dziewczyna krzyczaczalo do  malpy " Oddaj mi 100 dolarow", "oddaj prawo jazdy" itp. Jako ze to nie byl nasz portfel ubaw byl po pachy:) Piszac o Pangadaranie dodac musimy, ze spotkalismy tam wielu sympatycznych europejczykow z ktorymi wspolnie spedzilismy bardzo mily czas. Bylo plazowanie, wypady na swieze ryby oraz oczywiscie  imprezowanie na plazy:) Popijajac zimne piwko z dobra ekipa przy ognichu i dzwiekach ciekawej muzy przez chwile czulismy sie jak w Sopocie z nasza geograficzna paczka, ktora serdecznie pozdrawiamy!

Po plazowaniu przyszedl czas na Borbodur i swiatynie. Borbodur nalezy do jednych z wiekszych Swiatyn Buddyjskich znajdujacych sie w poludniowo-wschodniej Azji.  Swiatynia w 1006 roku zostala zniszczona oraz calkowicie pokryta przez poipol wulkaniczny. Budowle odrestaurowano w 1814 roku. Do dzis dzien pracownicy czyszcza poszczegolne fragmenty obiektu, a w czase pory deszczowej regularnie wydobywaja wode zalegajaca w szczelinach. W 1991 roku budowla zostala  wpisana na liste Swiatowego Dzedzictwa Unesco. Tu spotkalismy sie naszymi zaprzyjaznionymi Holendrami.

Po miesiacu spedzonym w Inodezji posiedlismy sztuke komunikownia sie po indonezyjsku (tryb basic) oraz targowania ( z wyjsciowej ceny 15$ stargowaismy sie na 1$). Ruszamy dalej w poszukiwaniu kolejnych przygod!

  Ocean Indyjski









 to ja zlodziej





polowy ryb





wzloty i upadki

 kumple







Borbodur



zapuszczam korzenie

 Borbodur

pomniki Buddy


poniedziałek, 18 lipca 2011

Indonezja-Sumatra-Krakatau

Witajcie czesc i czolem:) Nadajemy z Jawy z miejscowosci Pangandaran, typowo turystycznej, ale jakze pieknej! Tak wiec chyba ostatnio poprzestalam na Harau Valley, ale o tym napisze krociotko: Byly piekne wodospady.

Naszym kolejnym przeznaczeniem byl wulkan Krakatau. Aby zobaczyc ten cud natury, znajdujacy sie na wyspie w Ciesninie Sundajskiej pomiedzy wyspami Sumatra i Jawa, przebylismy monstrealna podroz trwajaca 2 dni i jedna noc. Lacznie 36 godzin w ciapackim swiecie krzykaczy, handlarzy, sapaczy, kaszlakow, z szalonym kierowca na czele. Na szczescie autokar dowiozl nas pod sam hostel i szczesliwi opuscilismy ten zwariowany wehikol czasu.

Nastepnego dnia udalismy sie podziwiac wulkan. Przypomnimy, ze jego erupcja 27 sierpnia 1883 byla jedna z najwiekszych odnotowanych erupcji wulkanu, a zarazem ze wszystkich katastrof zywiolowych, w dziejach ludzkosci. Huk bylo slychac z odleglosci 3200km, a w nocy wybuchy byly slyszalne z odleglosci 4325 km. Fale tsunami wywolane przez wybuch uderzyly w wybrzeza odlegle nawet o 40 km. Eksplozja Krakatau spowodowala najglosniejszy i odnotowany rekord odleglosci przebytej przez dzwiek. Fala uderzeniowa przemieszczala sie z predkoscia ponad 1100 km/h. Poziom natezenia dzwieku wynosil ponad 180 decybeli. W konsekwencji 2/3 wyspy zniknelo z powierzchni ziemi, a na jej pozostalej czesci zycie zostalo calkowicie zniszczone. Fala tsunami o wysokosci do 40 metrow obiegla polowe Ziemi 7 razy. Prawdopodobnie zginelo okolo 40 tysiecy ludzi. Gazy uwolnione do atmosfery sprawily, ze przez okolo 3 lata Slonce widziane z Ziemi mialo zabarwienie zielone, a Ksiezyc niebieskie. Ocenia sie, ze wybuch mial sile ok. 200 megaton trotylu i wyrzucil z siebie 46km (do potegi 8) pylow, ktore opadajac pokryly w sumie 70% powierzchni globu.

Po wybuchu Krakatau w 1883 roku pozostaly trzy wyspy, z czego na jednej pozostal aktywny wulkan. W 1930 w tym miejscu wylonila sie aktywna do dzis góra wulkaniczna (ok. 320 m wysokosci) noszaca nazwe Anak Krakatau "Dziecko Krakatau".

To wlasnie dziecko Krakatau dostarczylo nam najwiecej wrazen. Maly nicpon wybuchal na naszych oczach wyrzucajac z siebie gazy, pyly, popioly i materialy piroklastyczne z czestotliwoscia 2 wybuchy w przeciagu 5 minut. Czuc bylo niespokojny mlody duch:) Wybuchy obserwowalismy poczatkowo z naszej lodzi, a nastepnie juz u podnoza wulkanu. Wspinaczka na krater wulkanu, pomimo wybuchow, byla mozliwa, ale jedynie przy uzyciu specjalnego sprzetu.

Zakonczylismy dzien pelen eksplozji relaksujac sie zimnym piwem. Nastepnie udalismy sie do miejscowosci Pangandaran poleniuchowac na plazy. W trakcie jazdy ktos skradl:) ...Kasi buty! Dziki kraj, dzicy ludzie. Cieszymy sie, ze opuscilismy Sumatre bo jest dzika jak sam ...z buszu Pan:)


kawa i sok marchwiowy na wynos






uliczne suszki


Anak Krakatau


w oczekiwaniu na bum


Bumm !




szczesliwe dziecinstwo u podnoza wulkanu




 



 roslinnosc wulkaniczna


nasza lodka


dzikie obozowisko


klif w Orlowie


kapitanFons






szkolny apel




ciezka praca ryzem sie oplaca

 daj lyka


prosze bardzo :)



ERUPCJA ANAK KRAKATAU


niedziela, 3 lipca 2011

Indonezja - Sumatra foty

Hej hej To my!
Pomimo, ze od ostatniego postu nie pokonalismy zabojczej odleglosci, nie oznacza to wcale ze tkwimy w miejscu! O nie nie! Znalezlismy po prostu wiele niesamowitych miejsc, ktore jakos koniecznie musielismy zobaczyc, a czas poruszania sie po sumatrzanskich drogach, sumatrzanskimi autobusami z sumatrzanskim kierowca jest po prostu Sumatrzanski:) Czyli nie istnieje. Autobus odjezdza dopiero wtedy kiedy jest caly wypchany.A czas jest o tyle wazny ze tutaj zmierzch zapada juz o godzinie 18,a o 19 panuje nocna ciemnosc, co skraca dzien. Ale...ale teraz przejde do opisania na czym polega wypchanie autobusu. Tu sie zaczyna czekanie. Czekasz tak sobie w tym autobusie i czekasz, a kierowca wraz z jego pomocnikiem, czyli tylnym pasazerem (stojacym przewaznie za autobusem na tzw. drabince prowadzacej na dach) sluzacym jako tylnie lusterko, ,nazwalismy go Gps, wesolo i radosnie nawoluja ludzi. Podczas takiego czekania przez autobus przechodzi cala szarancza sprzedazwcow wszystkiego, grajkow na roznych instrumentach itp. Dra przy tym niesamowicie swoje muzulumanskie papy. Dla nas najgorsi sa Ci ostatni -grajki. Jako ze dziwnym trafem -zupelnie nie wiemy dlaczego:) zawsze pada na nas. Wyglada to tak ze taki chlopak z gitara stoi przed Twoja miejscowka i gra Ci ta gitara spiewajac niemilosiernie. Nie ma ucieczki. I tak mija czas. W koncu upragniona dla nas chwila autobus caly pelny! Wszystkie miejsce zajete, czasem nawet i nadwyzka np. matka z dzieckiem na kolanach, myslimy Hura! Hura! Ruszamy! Patrzymy na czas operacji-2 godziny! Nie jest zly! Jedziemy! Jedziemy! I co ? Nie jedziemy.Stoimy. Co jest? Autobus nie jest wypchany! Rozgladamy sie nerwowo -kierowca i Gps nawoluja. A miejsca stojace???Ok sa pasazerowie. Miejsca stojace pelne. Jedziemy. Nie jedziemy. Co jest?? A miejsca siedzace na podlodze?? Autobus nie jest wypchany, kierowca i Gps nawoluja. Ok sa miejsca siedziace na podlodze. Jedziemy! I co? Jedziemy!
Tak w koncu uprgniona chwila ruszylismy. Czas 2,5 h. Na szczescie nie najgorszy. Z takimi przygodami rozpoczelismy nasz wypad nad jezioro Danau Manijau. 
 
Danau Maninjau to 17km dlugosci i 8 km szerokosci otoczone 600m kraterem jezioro a wlasciwie krater wulkaniczny wypelniony woda. Rozciaga sie z niego przepiekny widok na wulkany. Tam w koncu znalezlismy to czego tak dlugo szukalismy. Upragniony spokoj, nature i piekne widoki. Wspolnie z naszymi holendrami Franzem i Gabi, starsi od nas, ale rownie mlodzi duchem, bylismy szczelismy. Wybralismy nocleg polozony poza wszystkimi innymi Home stayami, aby uciec od cywilizacji. Nasz wybow okazal sie strzalem w dziesiatke. Zatrzymalismy sie u starszej Pani ktora przedstawila nam sie jako Mana, czy Nana, ktora szyko ochrzcilismy Mama. Zaleta naszego miejsca byl prywatny kawalek plazy +2 kajaki wliczone w cene 3 $.
 
Czas spedzalismy blogo na leniuchowaniu, badaniu terenu i wieczornych rozmowach z Franzem i Gabi, a takze snucu planow co do koeljnych punktow. Ja -Kacha, postanowilam zmierzyc sie z naszymi kajakami. Niestety chybotliwe g...o nie odplynelo dalej niz kilka metrow, to napelniajac sie woda, to wywracajac do gory nogami. Dalam za wygrana i tylko z zazdroscia patrzylam na miejscowych jak im to sprawnie i ladnie idzie. Probowali tez Lukasz i Franz i nikt nie uplynal dalej niz kilka metrow. Kajaki okazaly sie nie praktyczne, ale dostarczyly nam wszystkim ogromnej zabawy. Lukasz zajmowal sie za to zabawa w Caste Way, odnalazl swojego upragnionego kokosa i zaczela sie walka. Chcial to zrobic jak dziki czlowiek przy uzyciu darow natury. Patrzylismy z ubawieniem.
 
Innym razem pozyczylismy skutery aby przejechac nasze jezioro dookola. Odnalezlismy jedyna plaze gdzie woda jest czysta i mozna sie kapac, jako ze na pozostalej czesci terenu znajduja sie przewaznie wioski rybackie, badz woda nie nadaje sie zeby nawet do niej wejsc. Przejezdzalismy tez przez wiele osad pochodzenia indyjskiego, gdzie hoduja krowy. Droga byla prosta tylko niektore odcinki wymagaly malych przepraw .Ogolnie w koncu naprawde odpoczywalismy i nie mielismy zamiaru sie z tamtad szybko ruszac.
 
Pewnego razu pewna pani zaprosila nas w pewne miejsce. Odwiedzilismy jej stary holenderski dom. Mowila troche po holendersku totez Franz i Gabi po prostu nie mogli odmowic. Jako ze Indonezja byla dlugo kolonia holenderska, slad holendrow obecny jest na kazdym kroku. Dom byl rzeczywiscie ogromny i piekny. Calkowicie odbiegal od reszty rozklekotanych wioskowych chatek. Z zapartym tchem kobieta oprowadzala nas po kazdym z pokoi opowiadajac nam historie swojego zycia. Bylo ciekawie, dom urzadzony stylowo i w europejskim stylu. Wszystko w nim bylo zabytkowe. No ale czas byl juz na nas, wiec kierowalismy sie do wyjscia podczas gdy goscinnosc gospodyni nasilala sie. Wychodzac Franz zauwazyl zegar z kukulka, ktory nie dzialal. Zainteresowawszy sie tym obiektem poszedl pogrzebac. PO niedlugiej chwili wahadlo wciaz zaczelo sie krecic na co uradowana gospodyni klasnela w dlonie! Jej chodzilo oczywiscie o zrobienie sobie reklamy gdyz byl to po prostu Hotel o bardzo wysokich cenach. Milo odmowilismy i nie nalegala. 
 
Raz udalismy sie w poszukiwaniu wodospodadu, ktory znajdowal sie ponoc niedaleko. Szlismy sobie szlakiem za szumem wody, ale nic nie bylo widac. Nie chcielismy wchodzic dalej bo zaczela sie dzungla i trzeba bylo zejsc z drogi,zaczelo padac, a bylismy w krotkich spodenkach i japonkach takze  rozsadnie zawrocilismy.
 
Czwartego dnia pobytu stwierdzilismy ze Maninjau nie przyniesie nam juz nic wiecej i ze dostatecznie zbadalismy teren. Postanowilismy sie ruszyc. Za kolejny punkt obralismy sobie Harrau Valley-doline slynaca z wodospadow. Franz i Gabi chcieli jeszcze jeden dzien poleniuchowac takze tam nastapilo nasze pozegnanie. Zegnajcie wiec do zobaczenia na trasie. O Harrau Valley nastepnym razem. Zdjecia z obu wypadow zamieszczone sa ponizej. Obecnie ruszamy na poludnie Sumatry w kierunku Jawy. Nasze najblizsze przeznaczenie : wulkan Krakatau.
Kasia&Lukasz
Bukittinggi



szpachlobus

market

usmiech kierowcy

pasazer na gape

 
wspolna wieczerza

Jezioro Danau Maninjau

mam banany

nie dalo sie plywac

anty-komar

wioska rybacka

chatka

plac zabaw

home stay

widok

widok 2

mam rybe

polowy

droga

most

knajpa

kolejny widok

wysepka

kwitne sobie



brummmmmm







dzieci przewoza dzieci



tea time



chlodziarko zamrazarka

czesc


 
krol


HarauValley 






to szare to szpachla





monkey

 
easy rider